Seria: Niecni dżentelmeni 01
Wydawnictwo: MAG
Wydanie: II
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec
Data wydania: październik 2013
ISBN: 978-83-748-0394-6
Liczba stron: 556
Na „Kłamstwa Locke’a Lamory” trafiłam zupełnie przypadkowo. Fakt, wcześniej słyszałam o tej powieści dużo pozytywnych opinii, lecz jakoś nie było mi z nią po drodze. Pewnego piątkowego popołudnia okazało się, że w trakcie ponad dwugodzinnej podróży nie będę miała nic do czytania, ponieważ w ferworze pakowania zapomniałam zabrać ze sobą jakiejś książki. Z problemu tego wybawiła mnie dworcowa księgarnia i pan sprzedawca u którego przeważają dzieła o tematyce fantastycznej, jako że sam jest ich wielkim entuzjastą, i to właśnie on zaproponował mi tą powieść.
Miasto na wyspach, w którym dni płyną powolnie i leniwie. Arystokraci spędzają czas w swoich pałacach, gdzie pałają się alchemią, lub na wystawnych wodnych barkach, otoczonych zielenią roślin. Biedni zaś zbierają grosz do grosza, aby przeżyć kolejny dzień. Camorrę, bo tak nazywa się to miasto, zamieszkuje pewna postać, o której krążą legendy. Zwie się Cierniem Camorry, jest nim sprytny i nieuchwytny złodziej, okradający tylko i wyłącznie bogaczy. Wiele osób próbowało go złapać lub ustalić kim jest, ale jeszcze nikomu się to nie udało.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że „Kłamstwa Locke’a Lamory” są debiutem pisarskim Scotta Lyncha i rozpoczynają cykl pod tytułem „Niecni Dżentelmeni”, który będzie się składał z siedmiu tomów, zaś dotychczas zostały napisane tylko trzy.
Okładka amerykańskiego wydania |
Początkowe rozdziały powieści są wprowadzeniem do głównej historii. Opisują los małego chłopca, tytułowego Locke`a Lamory, który przeżył epidemię groźnej choroby i ”przyczepił” się do Złodziejmistrza Camorry. Nowy podopieczny okazał się niezwykle kłopotliwą osóbką, która za nic sobie miała niepisany układ pomiędzy światkiem przestępczym a stróżami prawa. W pewnym momencie jego obecny ”opiekun” stwierdził, że nie może trzymać u siebie młodego Lamory, więc sprzedał go ojcu Łańcuchowi, który zajmował się dziećmi sprawiającymi problemy, lecz przy tym posiadającymi pewne talenty. Dla Locke`a nastały złote czasy, już nie musiał się martwić o to, czy będzie miał co zjeść. W jego nowym miejscu zamieszkania położony był duży nacisk na edukację, nowy podopieczny musiał nauczyć się pisać, czytać, liczyć, a także poznać obce języki oraz wiedzieć, jak zachować się wśród osób z wyższych stref. Wymagania ojca Łańcucha były takie, a nie inne, aby w dorosłym życiu jego podopieczni mogli z łatwością pozbawić pieniędzy tych, którzy ich mają w nadmiarze. Pod bacznym okiem opiekuna Locke uczy się na swoich błędach i wie, że może polegać nie tylko na sobie, ale i na przyjaciołach, którzy razem z nim się wychowują. To właśnie oni, czwórka podopiecznych Łańcucha, stanie się gangiem Niecnych Dżentelmenów i stworzy legendę o Cierniu Camorry, mistrzu szpady i sprytu.
„Główna zasada Locke’a Lamory brzmiała tak: dobra gra wymaga trzech miesięcy planowania, trzech tygodni prób i trzech sekund, żeby zaskarbić sobie lub na zawsze stracić zaufanie ofiary. Tym razem w ciągu tych trzech sekund zamierzał dać się poddusić. [s. 39]”
Okładka amerykańskiego wydania |
W „Kłamstwach Locke’a Lamory” bardzo podobały mi się opisy miasta Camorry, a w szczególności budowli pozostawionych przez Eldrenów. Sama nazwa tej starożytnej cywilizacji nie spodobała mi się zupełnie, bo brzmi niemal identycznie jak Eldarowie, Elfy Wysokiego Rodu, występujące w książkach napisanych przez Johna Ronalda Reula Tolkiena, którego twórczość dosłownie uwielbiam. U Lyncha ten historyczny lud był bardziej zaawansowany technologicznie od tego obecnego, w historii pada nawet twierdzenie, że nigdy obecna cywilizacja nie dogoni ich osiągnięć. Podczas czytania, moja wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach i próbowała odtworzyć to, co słowami przedstawił pan Lynch. Strasznie podobały mi się opisy Pięciu Wież ze staroszkła, w których mieszka arystokracja; niesamowicie barwnych zachodów słońca oraz tętniącego życiem całymi dniami i nocami miasta. Żałuję tylko, że Camorra istnieje to tylko w świecie literatury, a nie realnym. Chcę jeszcze dodać, że miasto to, z tymi wszystkimi wyspami, kanałami i barkami, bardzo mi przypominała Włoską Wenecję, ich opisy były wręcz łudząco do siebie podobne.
„Od zewnątrz Krucze Gniazdo było srebrne i matowe, za to od środka - przynajmniej na tych kondygnacjach, które ogarniał wzrokiem - wydawało się zupełnie przezroczyste. W szkle jakby snuła się delikatna mgiełka, niczym warstewka dymu, tłumiąca palące promienie słońca. Samo słońce - zawieszony pod niebem biały krążek - można było swobodnie oglądać gołym okiem, poza tym zaś szklane ściany były tak idealnie przejrzyste, że wyglądało to tak, jakby w ogóle nie istniały. (…) Tuż nad ich głowami rozciągał się Podniebny Ogród; powiadano, że do napełnienia donic i rabat na dachu Kruczego Gniazda zużyto sto ton najżyźniejszej ziemi. Pnącza spływały po szklanych ścianach, a wypielęgnowane krzewy i naturalnych rozmiarów drzewa wyrastały z samego wierzchołka wieży, tworząc miniaturowy, okrągły las. [s.466 - 467]”
Okładka I polskiego wydania |
Do innych wyróżniających się postaci można zaliczyć Capę Barsavi, który stoi nad wszystkimi gangami w mieście. Ten twardy na co dzień mężczyzna obawia o życie swoich dorosłych już dzieci. Posiada on talent dyplomatyczny, który pomógł mu w zawarciu tajnego paktu pomiędzy szlachtą a światkiem przestępczym. Inną ciekawą postacią jest Szary Król, osoba bardzo cierpliwa i pamiętliwa; od lat planuje zemstę na ludziach, którzy w przeszłości go skrzywdzili. Mi osobiście do gustu, oprócz Locke’a, przypadł Pająk, szef tak zwanych Czarnych Kurtek, człowiek owiany legendą, podobnie jak Cierń Camorry, aczkolwiek stojący po stronie prawa.
Okładka amerykańskiego wydania |
I na sam koniec, opinia George’a R.R. Martina na temat „Kłamstw Locke’a Lamory”:
"This is a fresh, original, and engrossing tale by a bright new voice in the fantasy genre. Locke Lamora makes for an engaging rogue, and Camorr a fascinating and gorgeously realized setting, a city to rival Lankhmar, Amber, and Viriconium. I look forward to returning there for many more visits."
Okładka z II polskiego wydania najładniejsza :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się najbardziej podoba, choć zaskoczyła mnie mnogość amerykańskich wydań, naliczyłam chyba ze cztery czy może nawet i pięć :)
OdpowiedzUsuńFakt, okładka z polskiego wydania jest najładniejsza. Hmm.. ciekawi mnie ile już słów zdążyłaś przeczytać :) A tak z ciekawości - myślałaś kiedyś ile to książek przeczytałaś? Przeczytałbym coś post-apokaliptycznego :P
OdpowiedzUsuńNigdy nie liczyłam tego co przeczytałam, bo jest ich naprawdę dużo. Nie czytałam nic z post-apokalipsy może w przyszłości nadrobię, więc będzie można przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńzaliczyłam Ci do wyzwania o Opasłych Tomiskach wszystkie trzy pozycje, które zgłosiłaś - na przyszłość proszę o pisanie liczby stron przy zgłoszeniach.
pozdrawiam! :)
Nie czytałam serii, jednak sporo już o niej słyszałam. Od dawna mam w planach tyle, że póki co nie mogę dorwać jej w bibliotece. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń