Niedawno trafiła do mnie kolejna książka o przygodach
niesfornego kota oraz jego ludzi. Tym razem była to powieść „Kleo i ja” autorstwa Helen Brown,
opublikowana przez Naszą Księgarnię. Wydawnictwo to oddało również w ręce polskiego
czytelnika historie o kocie Bobie i jego opiekunie Jamesie Bowenie.
Wellington, Nowa Zelandia. Dwudziesty pierwszy stycznia 1983 roku. Dzień
jak każdy inny. Helen Brown poszła w odwiedziny do swojej przyjaciółki, która
dochodziła do zdrowia po przebytej chorobie. Właśnie tam dotarła do niej
straszna wiadomość, która na zawsze odmieniła życie kobiety. Jej
dziewięcioletni syn Sam został potrącony przez samochód, gdy był w drodze do
weterynarza, gdzie niósł rannego gołębia. Chłopczyk zmarł na miejscu, tuż przed
przyjazdem pogotowia. Nic nie można było zrobić. Kobieta załamała się, nie
widziała sensu dalszego życia. Liczył się dla niej tylko jej własny ból i to,
że ukochane dziecko zginęło pod kołami pojazdu. Niedługo po tej tragedii
odwiedziła ją koleżanka, która przyniosła małą, czarną kotkę. Została ona
wybrana, jako prezent urodzinowy Sama. Kleo, bo tak została nazwana, wywróciła
życie rodziny o sto osiemdziesiąt stopni…